O ogólnopolskim proteście głodowym przedstawicieli zawodów medycznych głośno jest na każdym programie informacyjnym, w każdym tytule prasowym i na każdym informacyjnym portalu. Wszyscy bezustannie mówią o lekarzach-rezydentach. Czasem tylko napomknie się o ratownikach medycznych lub diagnostach laboratoryjnych. Niestety, niewiele jeszcze mówi się o uczestniczących w proteście fizjoterapeutach.
Miałem w głowie zamysł na felieton o udziale fizjoterapeutów w proteście. Chciałem w nim opisać tło problemu i postulaty protestujących, które przecież dotyczą wszystkich fizjoterapeutów. Ale gdy w sobotnie popołudnie udało mi się telefonicznie porozmawiać z panią
mgr Agnieszką Lewińską – uczestniczką protestu głodowego, zrozumiałem, że głos należy się przede wszystkim tym, którzy od kilku dni reprezentują nas w słusznej sprawie.
Dlatego pozwalam sobie na przytoczenie całej mojej rozmowy z panią mgr Agnieszką Lewińską.
TB: Dzień dobry pani Agnieszko, czy moglibyśmy chwilę porozmawiać na temat strajku?
AL: Chciałam podkreślić, że to nie jest strajk, bo my nie odeszliśmy od łóżek pacjentów, tylko to jest protest. To jest kluczowe, żebyśmy nazywali to w ten sposób.
Dlaczego fizjoterapeuci protestują? Przeciwko komu lub przeciw czemu?
Dlatego, że w poniedziałek oficjalnie do protestu Porozumienia Rezydentów dołączyło się Porozumienie Zawodów Medycznych, a ja jako fizjoterapeutka i członek związku zawodowego uważam, że jest konieczne, byśmy my fizjoterapeuci mieli swoją reprezentację. Przecież tak długo walczyliśmy o uznanie naszego zawodu. Postulaty, które są wysuwane, dotyczą nas wszystkich, dotyczą wszystkich zawodów medycznych.
Rozumiem. Zostaje jeszcze kwestia – przeciw czemu pani protestuje.
Pracuję na oddziale szpitalnym, na którym jestem jedynym fizjoterapeutą. Proszę sobie wyobrazić: na sześćdziesięciołóżkowy oddział – jestem tylko ja jedna! I czy dostanę dwudziestu pacjentów czy trzydziestu (mój rekord to trzydziestu sześciu pacjentów) – to nie ma znaczenia – ja muszę do tych wszystkich pacjentów pójść w ciągu dnia. I nie ma mam żadnej pomocy. Nie mam żadnych dźwigów pomocnych przy pracy z bardzo ciężkimi pacjentami; na oddziale nie ma nawet łatwoślizgów. Mogę oczywiście prosić o pomoc kolegów i koleżanek fizjoterapeutów z innych oddziałów. Oni, oczywiście, nigdy mi nie odmawiają, ale jeśli przyjdą mi pomóc, to odbywa się to kosztem ich pacjentów. Myślę, że jest to sytuacja niedopuszczalna.
Z czego ona może wynikać?
Główną przyczyną jest niedofinansowanie. Myślę, że gdyby szpital było na to stać, to zatrudniłby nawet i trzy dodatkowe osoby na moim oddziale. Tak myślę. Ale nie czuję się specjalistą w kwestiach finansowania służby zdrowia. Jestem przede wszystkim fizjoterapeutką.
Co pani zdaniem pracodawcy sądzą o proteście?
Jestem przekonana, że pracodawcy są po naszej stronie. W każdym razie tak wszyscy myślimy o swoich pracodawcach, że rozumieją nasze postulaty.
Ale nie tylko w swoim imieniu pani protestuje…
Nie. Wiem, że koledzy, pracujący w ambulatorium mają te problemy, że procedury są źle wycenione, że pacjentów jest sporo a placówka dostaje relatywnie mało pieniędzy za wykonane procedury. Dowiaduję się też, że ostatnio wiele kontraktów z przychodniami zostało poobcinanych. Wiem, że jest bardzo długi okres oczekiwania na wizytę, bo najpierw pacjent musi bardzo długo czekać na wizytę u lekarza rehabilitacji, a potem również długo czeka do fizjoterapeuty. To w ogromnym stopniu ogranicza dostęp pacjentów do rehabilitacji.
Czyli najbardziej traci na tym wszystkim pacjent?
To, o co nam chodzi, to poprawa sytuacji pacjentów. Bo tak samo jak pacjenci na wizytę ambulatoryjną czy w oddziale dziennym muszą czekać miesiącami, tak samo moi pacjenci na oddziale nie mają tyle rehabilitacji, ile powinni mieć. Ja mogę bowiem przeznaczyć na jednego pacjenta kilkanaście minut w ciągu dnia. Co ja mogę w zrobić z pacjentem na przykład w trzynaście minut? A tyle czasem wychodzi mi czasu na jednego pacjenta. I to jeszcze przy założeniu, że teleportowałabym się z sali do sali. Nie da się tak pracować!
Od jak dawna pani bierze udział w proteście?
To moja czwarta doba.
To bardzo wielki wysiłek. Jak się pani czuje?
Jestem zmęczona. Ale daję radę. Dziś jest weekend i w związku z tym niewiele się dzieje. Niewielu przedstawicieli mediów dziś przyjechało. Ale codziennie jest dosyć napięta atmosfera i nie ma spokoju. Tak powiem. Czekamy na to, co powie rząd. Przez najbliższe kilka dni może się trochę wyjaśnić w tej sprawie.
Bardzo pani dziękuję za rozmowę i życzę wytrwałości pani Agnieszko!
Ja również bardzo dziękuję.
Choć starannie ukrywane, lecz wyczuwalne zmęczenie w głosie pani Agnieszki, zmieszane było z optymizmem i nadzieją, nie miałem serca dłużej trudzić ją rozmową. Gdy zakończyliśmy rozmowę długo trzymałem w ręku telefon. Chciałem raz jeszcze zadzwonić i raz jeszcze podziękować pani Agnieszce. „Że w imieniu wszystkich polskich fizjoterapeutów”, „że jesteśmy dumni”, „że…”
Pomyślałem sobie jednak, że pani Agnieszka przecież to wszystko wie i rozumie. I że wiedzą i rozumieją to wszystko również i inni fizjoterapeuci, którzy biorą udział w proteście. Że robią to wszystko dla nas i dla dobra naszych pacjentów. Niech wiedzą też, że są naszymi bohaterami.
Tomasz Borowski
Rzecznik Prasowy Krajowej Rady Fizjoterapeutów